Być studentem – rzecz piękna. Beztroskie życie wśród rówieśników, juwenalia, mnóstwo czasu i nadwyrężanie szarych komórek jedynie dwa razy w roku. Nieodłącznym elementem studenckiego życia są także wszechobecne zniżki, bez których przeżyć w zasadzie nie sposób.

Jak jednak mawiał pewien klasyk: „życie nie zawsze przypomina M jak miłość”, innymi słowy – wszystko się kiedyś kończy. Wraz z nadejściem terminu obrony pracy magisterskiej, jesteśmy zobligowani przez zarząd uczelni do oddania naszej ukochanej legitymacji. Wejście w dorosłe życie rozpoczyna się zatem dość brutalnie – od utraty wszelkich przysługujących nam do tej pory przywilejów.

Juwenalia

Oczywiście można to w pewien sposób obejść i nieco przedłużyć sielankowy żywot wśród zniżek za pomocą złożenia odpowiedniego wniosku dotyczącego „zgubienia” bądź „kradzieży” legitymacji. Do tej pory była to najpopularniejsza forma zachowania swoich zniżek przez okres kilku dodatkowych miesięcy. Panie ze wszystkich dziekanatów w naszym kraju już dawno dały sobie spokój z czytaniem tych wniosków, ponieważ w żaden sposób nie można było zweryfikować ich prawdziwości. W ten oto sposób, można było delektować się studenckim piwkiem nawet dwa miesiące po obronie.

Studenckie piwo

Ostatnimi czasy zaobserwować można jednak rozpowszechnianie innego sposobu na zachowanie studenckich zniżek. W Internecie coraz częściej znaleźć możemy ogłoszenia typu: „sprzedam do celów kolekcjonerskich naklejkę na legitymację studencką z datą…”. Fakt, że tego typu ogłoszeń pojawia się coraz więcej, pozwala nam mówić o zwyczajnym handlu naklejkami.

Cena takiej naklejki wynosi kilkaset złotych, a postawienie jakichkolwiek zarzutów osobie sprzedającej jest całkowicie bezpodstawne. Wprawdzie naklejki wyposażone są w hologram, zabezpieczający je przez fałszowaniem, ale zejdźmy na ziemię – czy do tej pory zdarzyło Wam się, że w jakimkolwiek miejscu publicznym, sprawdzano Wam ważność legitymacji przy użyciu specjalistycznego urządzenia?

Sprawdzanie biletow